Mam taki oto problem. Jest sobie akwa, jakieś 100l. W środku ryb niewiele - 2x zbrojnik (jeden dorosły, jeden podrostek), i niedobitki z kilku lat (kupiłam kiedyś chorujące promieniczki i jakieś choróbsko wybiło mi większość) - jedna promieniczka, jedna razbora hengela i jeden gupik samiec. (Na dniach planuję kupić stadko hengeli, obecnie siedzą na kwarantannie. Dla promieniczki szukam dobrego domu, ale ciężko znaleźć kogoś, kto hoduje te ryby, tym bardziej ciężko oddać komuś jedną ;) to tak słowem wyjaśnienia.)
Ślimaki świderki i 1x neritinka.
Akwa stoi już od lat. W środku rośliny, korzeń, filtr gąbkowy. Niestety nie mam jak zmierzyć parametrów, za co od razu przepraszam.
Krewety hodowane od lat na kranówce, podmiana wody z 1x na tydzień, kilka litrów.
No i nie chcą się rozmnażać. Te, które mam od dawna, są wielkie, czerwone pięknie (mam też trochę dzikich babaultich, też rosną i dobrze się mają), jedzą z apetytem (tabletki różne,marchewka, szpinak, brokuły, ogórek, dynia, staram się je rozpieszczać).
Noszą jajeczka, ale później nigdzie nie widzę maluchów. I populacja się nie zwiększa w żaden sposób. Jak na prawie puste akwarium, masę roślin i zróżnicowany pokarm, to smutno mi, bo w akwa ich prawie nie widać. Od święta zobaczę jakiegoś malucha, ale bardzo, bardzo rzadko. Myślałam, że geny się przetrzebiły, więc dokupiłam z różnych źródeł ok. 15 czy 20 sztuk, ale nic to nie dało.
Ktoś ma jakiś pomysł? :(