Witam, od prawie początku roku borykam się z problemem zgonów krewetek w moim akwarium. Aby należycie przedstawić całą sytuację i wszystkie fakty wypada zacząć od początku.
No wiec przygodę z krewetkami zacząłem jakieś 7-8 lat temu. Pierwsze krewetkarium 30 litrów, kilkanaście Red Cherry i akwarium chulało aż miło, a populacja wzrosła do liczby niepoliczalnej :D. Co jakiś czas dorzucane nowe geny jak ilość młodych spadała. Na początku dbanie o wode, uzdatniacz, testy, lecz po czasie doszedłem do wniosku że woda w kranie jest na tyle dobra (ph 7, Gh 8-10) że lałem prosto z kranu do akwarium, i nigdy nie miałem żadnych najmniejszych problemów. Niestety 2 lata temu przyszła pora wynieść się na studia a akwarium zostało w rękach brata. Przez zaniedbanie, brak podmian i karmienia ilość krewetek stoponiowo się zmniejszała.
Długo obawiałem się stawiania akwarium na krakowskiej kranówce lecz po rozmowach z lokalnymi kreweciarzami na początku tego roku zdecydowałem się zabrać akwarium z rodzinnego domu. Przy restarcie krewetek naliczyłem aż 3 :o (nic dziwnego jak nie było dbane). Poleciały do ogólnego a akwarium wraz z całym osprzętem, podłożem, roślinami, 7 helenkami i butelką brudnej oraz 10 litrami wody z kranu wody pojechało ze mną do Krakowa.
Na miejscu akwarium wystartowane na wszystkim tym co było wcześniej. Po tygodniu zmieniona gąbka na nową, wymienione oświetlenie. Zaopatrzyłem się także w nowe testy pH, Gh kropelkowe JBL oraz bakterie i uzdatniacz firmy Seachem. Zdecydowałem się również zbijać twardość (w kranie Gh około 17) do poziomu 10, z użyciem wody destylowanej z Auchana. Po około 3 tygodniach od startu (tak wiem, że być może za szybko) nabyłem pierwsze krewecie, padło na Blue Velvet, około 40 szt od 3 różnych chodowców.
No i tak tydzień, dwa później pojawił się pierwszy zgon (a przynajmniej pierwszy który zauważyłem) - padło na helenki (wcześniej miały sporo świderków za pokarm, teraz w akwarium były same z ślimaków), wylądowały w zoologicznym. Pare dni później kolejny zgon, po dokładnych oględzinach na kilku krewetkach dostrzegłem Scutariella japonica oraz duże ilości jaj w skrzelach, padło więc na nie. Na podstawie informacji znalezionych w internecie zastosowałem NoPlanarie - płaźińce znikneły a wraz z nimi inne żyjątka widoczne rano na szybach po zapaleniu światła, lecz zgony nie ustały.
Zacząłem szukać informacji na forach, w internecie jak i również u hodowców.
Jeden z panów na grupie dostrzegał mętne zabarwienie na jednej z krewetek sugerując infekcję bakteryjną (o dziwo ta krewetka o takim zabarwieniu żyje do dziś, natomiast inne padały).
Na wstępie od kreweciarza z 30 letnim doświadczeniem dostałem polecenie odstawienia destylowanej z marketu (zdarza się że zawierają spore ilości miedzi) i przejście na samą kranówkę. Również bez efektów.
Po drodze sprawdzałem wiele rzeczy: czy czasem aby nie przekarmiam, czy ph na poziomie 8 nie jest jednak za wysokie (szyszki skutecznie zbijały to poziomu 7,5), czy szyszki nabyte w sklepie nie okazały się trefne (martwił mnie ich jasny kolor w odróżnieniu do tych które kiedyś zbierałem sam i pojawiający się śluzowiec) wiec nazbierałem szyszek sam tam gdzie zawsze zbierałem dla Red Cherry.
Borykałem się również z okrzemkami i glonami (te w niedużych ilościach). Ostatecznie za poleceniem wcześniej wspomnianego kreweciarza zdecydowałem się w tą sobotę wymienić żwir (wcześniejszy był to czarny żwir w jakiś sposób barwiony, i po latach na niektórych kamykach ta powłoka zrobiła się porowata co by wskazywało na to że może się rozpuszczać) na naturalny żwir kwarcowy. Restart zrobiony na 50% starej wody, bez czyszczenia gąbki. Wczoraj po wymianie podłoża znaleziona kolejna martwa, lecz mogło się to wiązać z całym zabiegiem restartu, stresem itd.
W miedzy czasie około tydzień temu udałem się również na dokładne badania wody testami kropelkowymi do jednego z sklepów zoologicznych:
TDS - 208
Ph - 8
Gh - 17
Kh - 8
No2 - 0
No3 - 2
Po4 - 0
Fe - 0,1
K - 0
Cu - 0
Temperatura w akwa 24-26 stopni C.
Stan na dzień dzisiejszy:
Z 40 krewetek zostało 5, jest natomiast około 30 młodych (2 podrostki i reszta to zapewne stosunkowo niedawny miot).
Częstotliwość zgonów różna, raz przez tydzień jest spokój, czasem co dzień znajduje martwą, czasem parę sztuk przez noc (licząc jedynie dorosłe, małych niesposób ale również padają bo miotów juz było
sporo).
Same zgony przypominają coś w rodzaju paraliżu, zachowanie przed całkowicie normalne, żadnych zmian w wyglądzie. Wylinki również przechodzą bez problemu.
Akwarium 30x30x35 (30 litrów)
Oświetlenie Aquael Leddy Smart D&N Plant
Filtr Pat Mini z drobną gąbką 7x7x12
Podłoże żwirek kwarcowy
Flora: Gałezatka, mchy, microzorium, cryptocoryny, umierjąca rotala, stojący w miejscu bolbitis.
W akwarium kilka kamieni kwarcowych, kawałek kokosa i korzeń, szyszki olchy i liście ketapangu.
Poniżej zamieszczam zdjęcia akwarium przed i po wymianie podłoża.
Brak mi już pomysłów gdzie szukać przyczyn. Z racji na częstotliwość i wybiórczość nasuwa mi się najgorsze: bakteria, wirus, patogen. Myślę nad kuracją Sera Omniforte lecz narazie chyba za wcześnie aby wnioskować czy zmiana podłoża coś zmieniła. W akwarium kończą się krewetki a szkoda dokładać nowych póki brak pewności, że problem zażegnany. Lecz niestety na czymś trzeba obserwować rezultaty.
Trochę się rozpisałem, lecz lepiej za dużo, niż za mało informacji. Gdyby coś jeszcze trzeba było dopowiedzieć bądź zamieścić jakieś zdjęcia to czekam.
Z góry dziękują za jakiekolwiek chęci w pomocy z rozwiązaniem problemu.