Razu pewnego zdarzyło mi się robić remont poddasza. Za część zakupionych materiałów otrzymywałem bony do wykorzystania. Co ja kupię w markecie za tę kasiorę? Wybór padł na Aquael shrimp set 30. Ok, pomyślałem, że do neocaridinek nie będę musiał za wiele się wysilać, więc zasypałem czarnym żwirkiem denerle, który miałem z zamierzchłych czasów. Gąbka od pata mini się nie nadawała, więc zakupiłem nową a raczej nową filtrację, żeby nie bawić się w przeróbki a głowica się przyda.
Zakupiony żwirek, kilka roślinek i tak myślałem, że się wykpię i będę zadowolony. powstało coś takiego
ale...
Diabeł tkwi w szczegółach. Nie stworzyłbym dobrych warunków bez wody o stałych parametrach a w kranie mam wodę źródlaną, która mino że jest fajna i dobra, to zależnie od pory roku i innych czynników może mieć różne składy a nawet prawdopodobie przypałętały się z nią jakiś gatunek wodopójek, które wyeliminowały mi faunę i florę w poprzednim zbiorniku.
Zakupiłem więc filtr RO i pompkę, która tę wodę przez filtr przepchnie.
Super, tyle, że ustrojstwo to powinno być w miarę mobilne, żebym mógł na sezon zimowy wnosić to do domu a pozostałe trzymać w "klubie" gdzie wodę mam darmową.
Z pomocą przyszła choroba nazwana kiedyś przydasię. Dzięki tej chorobie wytargałem starą obudowę komputerową.
I skonstruowałem to:
Podłączone, teraz jaki mineralizator wybrać?
Po wielu różnych radach i moim zapytaniu czy powinienem zakupić jakieś aktywne podłoże, w końcu dostałem konkretną reprymendę - po co pchasz się w takie koszty jeśli chcesz trzymać tylko neocaridiny? Kup aktywne podłoże i zalewaj pod caridiny.
No i co?
No i... nie jestem odporny na rady jeśli daje je ktoś mający więcej doświadczenia ode mnie.
Wodę spuściłem, żwirek wybrałem i...
Czy to koniec przygody?
Nie.
To dopiero początek