Zacznę od tego, że w sumie nie wiem, po co kupiłam sobie miernik, chyba tylko po to, żeby spędzić 3 godziny w internetach i nic nie rozumieć.
Akwa ma 45 litrów. Woda u mnie z kranu, odstana i z testów kropelkowych wynika, że:
GH- 25
KH- 13
PH- 8
uS- 2018
Podłoże: żwir.
Rośliny: całe mnóstwo: od gałęzatek, przez mech jawajski i jakieś chabazie w tle (nie wiedziałam, że będą same krewetki i na początku mnie wizja artystyczna poniosła )
Obsada: red rili, orange rili, red cherry, amano, filtrujące. W nadbagażu jakieś ślimaki i ślimak polujący a.k.a. Helena
Inne: mironekuton (to pewnie jest sprawca tego wysokiego GH i wyniku na mierniku...?), domek z kokosa (naszło mnie )
Red rili i red cherry się mnożą na potęgę. Sypnęło małymi, jest ich całe mnóstwo, a ja jak zobaczyłam te parametry, to się za głowę złapałam. Czy moje krewetki są pancerne?! Ale do brzegu: w czym mam problem? Ano czasem mi coś padnie i wtedy przeżywam, więc kupiłam miernik i... teraz już nie zasnę wcale, bo będę się bać, że mi więcej padnie
W pozostałych dwóch akwa sytuacja ta sama, w końcu woda ta sama, obsada inna kolorystycznie, ale... No i nie wiem. Zmieniać coś? Minerały dawać? Jeśli tak, to jak? Jak to zrobić bezpiecznie dla obsady, żeby nie padły mi wszystkie hurtem. Wiem, że napisałam to z przymrużeniem oka, kryje się za tym bycie początkującym krewetkoszaleńcem. Chciałabym zmienić żwir na coś innego, ale równie neutralnego. Marzę na przykład o białym piasku, ale jak to potem odmulić... Na samą myśl o przeliczaniu tych kropelek na litry wody, przypomina mi się, że z chemii byłam straszną lebiodą.
Jeśli możecie mnie odesłać do wątków, to już widziałam to, co mówił Szopen (zrozumiałam niewiele, ale lubię gościa i serdecznie pozdrawiam :) )
Będę bardzo wdzięczna za wskazówki. Wszystkie. I proszę się ze mnie zbyt głośno nie nabijać, jestem raczkująca w temacie. Wciąż.