Dzień dobry,
Jestem tu nowa, ale nie za bardzo mam czas na chwalenie się (bo i nie ma czym, niestety). Syn od kilku lat marzy o krewetkach, niestety ciągle jest coś nie tak z jego krewetkarium i nie za bardzo umiemy zidentyfikować problem. Szukamy, czytamy, rozmawiamy z ludźmi, którzy takowe hodują i nic.
Aby przedstawić problem zacznę od początku, jakiś rok, może ciut więcej temu kupiliśmy kilka krewetek red cherry, które wraz z gupikami endlera mieszkały w 60l zbiorniku. Przez kilka miesięcy ładnie wszystko działało, aż nagle krewecie po prostu zaczęły znikać. Ostatecznie nie została nawet sztuka. Obstawiliśmy, że to wina ryb i powstało kolejne akwarium - tym razem dedykowane samym krewetkom. Zbiornik był postawiony od zera, woda odstana, bakterie dodane, wszystko zgodnie ze sztuką. Przyjechały krewecie, które u poprzedniego właściciela żyły ponoć na zwykłej kranowej wodzie. Niestety, po kilku miesiącach zauważyliśmy, że populacja spada i ostatecznie one też wyginęły. Jakiś miesiąc temu podjęliśmy kolejną próbę. Z 30 zakupionych osobników na chwilę obecną jest może 5.
Jest to 25l akwarium, filtr wewnętrzny - sprawdzany regularnie, nic tam nie wchodzi., światło - świetlówka led - 10 godzin świecenia, - temperatura - stała 25 stopni, kontrolowana termostatem. Podłoże - czarny żwirek bazaltowy = wyspa z piasku kwarcowego do tego masa roślin. Parametry wody - No 3 10 No 2 -0 Gh >14>250 Kh10 178 Ph 6.8 Cl2 -0 Wydają się ok. Więc co jest nie tak?
Pytałam wielu osób i nikt nie wie, może Wy pomożecie.
Nadmienię tylko, ze w tej 60 z gupikami też się zaczęło źle dziać, ale tam sobie poradziliśmy solą akwarystyczną. Jedyne co w chwili obecnej przychodzi mi do głowy, to to, że w 60 "zalęgło" nam się coś złego, a przenosząc rośliny po przecince z 60 do krewetkarium przenieśliśmy sobie to coś. Ale czy jest opcja abyśmy zainfekowali nowy zbiornik przenosząc rośliny?
Poradźcie co robić. Syn jest już prawie zdecydowany wywalić wszystko łącznie ze sprzętami, umyć i wyparzyć szkło i stawiać zbiornik od nowa, ale czy to ma sens?
Przepraszam, za tak długi opis ale inaczej się nie dało. Jesteście naszą ostatnią deska ratunku.